Zniknięcie męża Mii nie było jednak dosłowne – zniknął, ale pojawił się w nowej postaci! Tak jak kostka lodu na mojej dłoni zaczęła się topić i przemieniać w wodę… On wciąż z nią mieszka, je śniadania i rozmawia, jednak już nie jako człowiek, któremu obiecywała miłość przed ołtarzem. Zmieniła mu się osobowość, utracił umiejętność empatii, zmienił przyzwyczajenia, stał się agresywny, a nawet zmienił ton głosu… Przestał być tym samym człowiekiem – wcześniejszy Frederik zniknął, a w jego miejscu pojawił się nowy, obcy mężczyzna!
Mam jednak wrażenie, że każdy z nas trochę znika – zmienia się pod wpływem życiowych doświadczeń. Mia też w pewnym sensie zniknęła – przestała być zakochaną na śmierć i życie żoną, posmutniała i nie mogła się odnaleźć w nowej sytuacji. Sama znikałam już parę razy – czasem gwałtownie, a czasem powoli – dojrzewając i doroślejąc. Gwałtowna zmiana jednego z aspektów naszego życia, w przypadku Mii choroba Fredrika, sprawia, że wszyscy w pewnym sensie znikają i odradzają się na nowo – w nieco innej, dostosowanej do nowych warunków postaci.
Akcję książki poznajemy z perspektywy Mii. To ona prowadzi nas przez świat własnych emocji, rozmyślań i fantazji. Pokazuje nam nowego Frederika, ale również wraca myślami do tego, jaki był wcześniej i analizuje zmiany, jakie w nim zachodziły przez ostatnie lata. Dodatkowo sprzecza się z synem, który przeżywa chorobę ojca i nie umie się odnaleźć w nowej rzeczywistości. Czyny Frederika rzutują na ich wspólne życie i zmuszają do wielkich zmian (jakich i dlaczego? Nie zdradzę! Ciekawscy dowiedzą się z opisu na okładce). Mia musi radzić sobie z własnymi uczuciami, a przy tym dbać o syna i jakiegoś obcego człowieka, który wygląda jak jej mąż, ale tak naprawdę – ma tylko jego twarz. W pewnym momencie Mia mówi o nim tak:
Oczywiście, on nie żyje! To się nie dzieje naprawdę! Tak nam dobrze
razem, ale przecież on nie żyje. Tak naprawdę go tu nie ma. Dziś
przyszedł nas odwiedzić.
Znikasz poruszyło mnie do głębi i sprowokowało do zastanowienia
się nad tym, jak można żyć w takiej sytuacji… Współczułam Mii z całego
serca i z każdą przeczytaną stroną zaprzyjaźniałam się z nią coraz
bardziej. Rozumiałam ją, widziałam świat jej oczami – przez chwilę żyłam
jej życiem – pełnym strachu, cierpienia i niepewności. Razem z nią
obserwowałam Fredrika i zastanawiałam się, kiedy znów będzie miał
prześwit świadomości i dawnego siebie… Ta krótka wycieczka po uczuciach zagubionej kobiety uświadomiła mi jedno – mam niesamowite szczęście – mam rodzinę, przyjaciół, pracę, dom i przede wszystkim jestem zdrowa!
Wszystkie rodziny, to jedno ciało. Guz ma długie
odnogi, czerwone witki, przypomina ośmiornicę, czerwoną meduzę, wyciąga
swoje macki do Niklasa, do mnie i do Frederika. Rozrasta się we
wszystkich kierunkach.
Autor miał wspaniały pomysł, aby narratorem zrobić
właśnie Mię – to ona najbardziej cierpi ze względu na chorobę męża.
Dzięki temu czytającemu łatwiej się wczuć w losy bohaterów, poczuć
tragizm sytuacji i zrozumieć emocje, jakie budzi ta choroba wśród
najbliższych osoby chorej.
Przez pierwszych kilka dni nie dziwiło nas to, że
mówi tylko o sobie. Kto by nie mówił po tak poważnej diagnozie? Ale on
nie przestawał. To nie miało końca, zawsze tym samym, pełnym energii
głosem. Żadnej modulacji tonu, żadnych wahań nastrojów i emocji. W
czasie kolacji miałam ochotę rzucić się na niego przez stół i go udusić,
byle tylko ucichł ten jego głos. Śniło mi się, że ten głos go opętał,
że zamieszkiwał w guzie, jak mały, pająkowaty potwór, który gadał i
gadał. Ten głos decydował o wszystkim (…).
Dawno nie czytałam tak mądrej książki… Znikasz uczy
nas, w jaki sposób działa mózg i dlaczego procesy, które zachodzą w
organizmie mają tak niesamowity wpływ na zachowanie. Pokazuje dramat
rodziny, której życie wywraca się do góry nogami… Co jakiś czas w
książce pojawiają się fragmenty, które dokładnie tłumaczą m.in. czym
jest neurogilozofia, perseweracja, konsekwencje uszkodzenia kory około
oczodołowej, czym jest test hazardzisty i co pozwala sprawdzić, a nawet
czy istoty ludzkie mają wolną wolę.
Jestem pedagogiem, a pracę magisterską pisałam w dużej mierze właśnie o
mózgu i zachodzących w nim procesach (głównie podczas uczenia się), ale
Jungersen nauczył mnie m.in. tego, w jaki sposób funkcjonują nastoletnie
dzieci i dlaczego czasem zachowują się tak irracjonalnie!
To niesamowite, że to, jacy jesteśmy w dużej mierze zależy od hormonów
(kobiety na pewno wiedzą, co mam na myśli – zwłaszcza te, które dobrze
znają PMS) oraz od procesów neurobiologicznych zachodzących w naszym
mózgu! Książka podaje, że aż 1 na 8 osób po 45 roku życia ma uszkodzony
mózg i zupełnie nic o tym nie wie… Co prawda tych „uszkodzeń” zwykle nie
da się wyleczyć, więc nie trzeba się niepotrzebnie badać, ale to i tak
zaskakujące! Kto wie – może któryś z naszych znajomych nagle zaczął się
inaczej zachowywać właśnie dlatego, że ma uszkodzony mózg!
Wiem, że recenzja jest długa, ale po lekturze tej książki kotłuje się we
mnie tyle emocji, współczucia i nagłego zrozumienia, że po prostu
musiałam wam o tym opowiedzieć!
Jeżeli lubicie książki, które coś w was zmieniają, czegoś uczą, zmuszają do refleksji, tłumaczą otaczającą nas rzeczywistość
– koniecznie sięgnijcie po tę pozycję! Mimo studiów, podczas których
czytałam sporo książek z zakresu pedagogiki i psychologii – jestem w
dużej mierze zaskoczona tym, czego się dowiedziałam oraz tym, co
poczułam podczas lektury. Książka obudziła we mnie wiele emocji o
sprowokowała do nowego spojrzenia na siebie i innych ludzi.
Za możliwość zrecenzowania tej książki serdecznie
dziękuję Wydawnictwu Znak Literanova – ta książka zajmie honorowe
miejsce na półce i jeszcze na pewno do niej wrócę!
RECENZJA RÓWNIEŻ NA kto-czyta-nie-pyta.blog.pl :)
- Autor: Christian Jungersen
- Tytuł Oryginału: Du forsvinder
- Gatunek: powieść
- Język Oryginału: Duński
- Przekład: Mateusz Borowski
- Liczba Stron: 462
- Rok Wydania: 2015
- Numer Wydania: I
- Wymiary: 145 x 205 mm
- ISBN: 9788324027231
- Wydawca: Znak Literanova
- Oprawa: Miękka
- Miejsce Wydania: Kraków
- Ocena: 6/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz