Będąc dzieckiem zawsze biegałam najwolniej... Tłum wysportowanych, a za nimi ja - czerwona i ledwo oddychająca. Dzięki Wydawnictwu Nasza Księgarnia dowiedziałam się, że bycie najwolniejszym czasem się opłaca! Czyżby w końcu uśmiechnęło się szczęście do leniuchów?
Tak! W ślimaczym wyścigu wygrywa ten, co jest najwolniejszy. W końcu sprawdza się zasada, że ostatni będą pierwszymi! Najzabawniejsze jest tu jednak to, że nie wiadomo, kto jest którym ślimakiem... Każdy z graczy na początku gry losuje kartę z kolorem ślimaka, który będzie mu... przynosił drogocenne śmieci. Po poznaniu koloru chowa kartonik z tą tajną informacją i musi pilnować przez całą grę, by się nie wydać. Trzeba bardzo panować nad mimiką i poruszać ślimakami tak, żeby współgracze się nie domyślili, który należy do nas. Wtedy mogą bowiem grać z nami złośliwie i robić wszystko, żeby to nasz ślimak dotarł do mety pierwszy i tym samym nie przyniósł nam punktów (w postaci śmieci).
Ślimakami poruszamy dzięki kostkom - każda ze ścian to jeden kolor. Możemy zdecydować, czy ruszamy ślimakiem o danym kolorze, czy ślimakiem, który jest na polu w danym kolorze. Każdy z graczy w swoim ruchu rzuca wszystkimi czterema kostkami i wszystkie cztery muszą posłużyć do wykonania ruchu którymś z ślimaków. Dzięki temu możemy planować swoje ruchy jak w szachach i wybrać taką kolejność ruchów, która pozwoli naszemu ślimakowi zostać daleko w tyle. Jeżeli tłumaczę nie do końca jasno, to na pewno od razu zrozumiecie zasady przeglądając instrukcję, która jak zwykle jest czytelna i pozwala na błyskawiczne rozpoczęcie gry.
Wbrew pozorom można tu trochę pomyśleć i pokombinować. Najważniejsze jest jednak to, że ten powolny wyścig niesie sporo emocji i mnóstwo dobrej zabawy! Trudno było mi panować nad mimiką i spontanicznymi reakcjami, żeby nie zdemontować się przed współgraczami...
Ćwiczymy tu umiejętność trzymania emocji na wodzy, pokerową twarz, logiczne myślenie i utrwalamy nazwy kolorów.
Śliczna plansza, porządne drewniane ślimaki, kolorowe kostki i proste zasady - dzięki temu wszystkiemu Ślimaki to mięczaki bardzo szybko zdobyło moje serce. Gra spodoba się zarówno małym (już od 5 lat) jak i dużym, choć dla dużych serdecznie polecam Nogi za Pas o nieco podobnych zasadach, ale znacznie większych możliwościach ruchów i taktyki. Gorąco polecam - w ślimaki gra się szybko i z wielkim uśmiechem na ustach. Idealne na rodzinne spotkania lub po prostu długie jesienne wieczory.
(ćwiczymy wymowę głoski RRRR, stąd karta pracy od Logopedycznych Klamerek)
Okiem logopedy:
Idealna gra do terapii! Jeden ruch ślimaka, to parę powtórzeń ćwiczonej sylaby/wyrazu. Dzięki prostym zasadom wystarczy raz wytłumaczyć dzieciom o co chodzi i można zacząć szaleć. U mnie się sprawdza już u dzieci pięcioletnich, ale starsze grają równie chętnie. Z młodszymi graczami możemy też nieco zmienić zasady i poćwiczyć kategoryzację kolorów. Dzięki temu mogą grać już czterolatki i ruszać się tym ślimakiem, który ma kolor danej kostki. W tym sposobie rozgrywki ustalamy zwykle, że jednak pierwszy ślimak wygrywa - jest to dzieciom łatwiej ułożyć w głowie (grałam z czterolatkami i świetnie im szło).
Idealna gra do terapii! Jeden ruch ślimaka, to parę powtórzeń ćwiczonej sylaby/wyrazu. Dzięki prostym zasadom wystarczy raz wytłumaczyć dzieciom o co chodzi i można zacząć szaleć. U mnie się sprawdza już u dzieci pięcioletnich, ale starsze grają równie chętnie. Z młodszymi graczami możemy też nieco zmienić zasady i poćwiczyć kategoryzację kolorów. Dzięki temu mogą grać już czterolatki i ruszać się tym ślimakiem, który ma kolor danej kostki. W tym sposobie rozgrywki ustalamy zwykle, że jednak pierwszy ślimak wygrywa - jest to dzieciom łatwiej ułożyć w głowie (grałam z czterolatkami i świetnie im szło).
Za grę gorąco dziękuję Wydawnictwu Nasza Księgarnia!
- Nazwa: Ślimaki to mięczaki
- Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
- Ilustracje: Maciej Szymanowicz
- Wiek graczy: 5+
- Czas rozgrywki: 15 minut
- Ocena: 6/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz