Pierwsze sto słów jest solidnie wydane. Twarde, kartonowe strony pokryte śliską warstwą, chroniącą przed brudem są dużą zaletą, bo przecież książka jest kierowana do małych, nie zawsze czystych i pedantycznych czytelników. Rozmiar książki też dopasowano do małych rączek dwulatków, a nawet młodszych dzieci.
Gdybym miała się czepiać, to wolałabym, żeby podpisy były wykonane drukowanymi literami. Przecież właśnie takie litery dzieci poznają na samym początku i w ten sposób mogłyby się z nimi już trochę zaprzyjaźnić,
Materiał językowy świetnie dobrano do maluchów. W książce wymieniono bowiem wszystkie te słowa, które dziecko może spotkać na swojej drodze: owoce, warzywa, przedmioty codzienne, ubrania, ale zabrakło części ciała. Na szczęście tego akurat najłatwiej nauczyć po prostu na dziecku i sobie, więc nie jest to duży brak.
Kolory w książce są wyraźne, a wszystkie obrazki są zaprezentowane na białym, okrągłym tle, więc łatwo je zauważyć i zapamiętać. Wielką zaletą jest tutaj zatem czytelność i podział obrazków na działy. Maluchy chętnie pokazują palcami to, co chcą, aby rodzic nazwał i powoli same zaczynają nazywać. Książeczka jest więc dobrym uzupełnieniem innych książek (dla maluchów polecam te z onomatopejami!), gdyż pomaga rozwinąć jego słownik i zainteresować światem.
Okiem logopedy:
Bardzo lubię tę książeczkę i często z niej korzystam, nawet w przypadku zaburzeń słuchu fonematycznego. Razem z dzieckiem szukamy wyrazów zaczynających się na daną głoskę. Z młodszymi dziećmi ćwiczymy kolory, czy kategoryzacje, rozwijając słownictwo.
Za książkę dziękuję Wydawnictwu Wilga!
- Tytuł: Pierwsze sto słów
- Wydawnictwo: Wilga
- Wiek: 0+
- Ocena: 5/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz